I jeszcze słów kilka o adaptacji

Przeczytałam na jednym z lokalnych portali bardzo poruszający wpis zrozpaczonej mamy, która szukała rady jak pomóc dziecku w procesie adaptacji do miejscowego żłobka. "młoda płacze jak już wchodzimy do żłobka, potem cały pobyt także bez ustanie płacze i nawet wczoraj zwymiotowała z płaczu i nerwów" - takimi słowami mama opisuje swoje doświadczenia.

Wyobrażam sobie stres jaki towarzyszy mamie i dziecku, jak obawy i strach ogarniają ich umysły, czuję jak dziecko się boi i jak totalnie nie wie jak sobie poradzić z taką sytuacją. Jednym słowem koszmar. 

Niestety komentarze nie napawają mnie optymizmem. Większość dzieci i mam przeżywa lub przeżywało ten koszmar związany z rozstaniem. Jedyne rozwiązanie jakie zaproponowano to "dać sobie czas" i stare jak świat "przyzwyczai się". 

Ani słowa o tym, że forma oddawania/przyjmowania dzieci stosowana w wielu placówkach jest przemocowa, traumatyczna i totalnie nie uwzględniająca potrzeb dziecka i rodzica oraz kadry, która musi pracować w skrajnie trudnych warunkach.

I może zacznę od tego, że nie dziecko się nie przyzwyczai ono zwyczajnie odpuści, bo zrozumie, że nikt mu w tym procesie w tych warunkach nie pomoże. Szczególnie dziecko idące do żłobka czy klubu dziecięcego. Ma przecież zazwyczaj rok i niewiele jeszcze rozumie. Przyjmuje rzeczy takimi jakimi są - mama mnie zostawia na zawsze, na ręce bierze obca osoba i zanosi do nie znanego miejsca, w którym na dokładkę płacze większość grupy. Dziecko nie rozumie co się stało. Dodatkowo mama też spokojna nie była, bo dla niej ta sytuacja jest wyjątkowo trudna, wręcz traumatyczna. Zostawia płaczące dziecko, obcej osobie, często wyrwane z jej ramion.

Wybaczcie ale to przemoc w czystej postaci! I może  warto stanąć w prawdzie i zacząć mówić o tym, że standardy w placówkach żłobkowo - przedszkolnych są złe i powinny ulec zmianie.

Przemoc instytucjonalna, która zabiera nam i naszym dzieciom podmiotowość zaczyna się już w żłobku, przedszkolu, przenosi do szkół a jaj owoce zbieramy jako ludzie dorośli często płacąc grube pieniądze za terapie, warsztaty i szkolenia, by wyjść z traum i nauczyć się żyć w zgodzie ze sobą. 

Adaptacja to proces długoterminowy, dodatkowo trójstronny, zależny od wielu czynników i predyspozycji uczestników procesu.  Uczestnikami adaptacji są rodzice, dziecko i kadra placówki, a jej nadrzędnym celem jest sprawienie, by wszystkie strony jak najszybciej i najsprawniej wróciły do stanu równowagi emocjonalnej. Zbyt długie przebywanie poza strefą własnego komfortu może bowiem doprowadzić do wielu zaburzeń w funkcjonowaniu jednostki, przede wszystkim dziecka.

Kilka balonikowych zasad dobrej adaptacji w ogromnym skrócie:

  • Poznajcie dyrekcję, placówkę i zasady w niej panujące jeszcze przed rozpoczęciem współpracy. Ważne, by wizja wychowawcza, opiekuńcza, poczucie bezpieczeństwa i komfortu były zgodne z rodzinnymi oczekiwaniami  i wymaganiami. Zadajcie wszystkie nurtujące pytania i oczekujcie szczerych i wyczerpujących odpowiedzi. Na pierwsze spotkanie można przyjść samemu ale dobrze jest też zabrać na nie dziecko. Będzie miało okazję w waszym towarzystwie zobaczyć dyrektorkę i sale, w których być może będzie spędzać sporo czasu.
  • Spędźcie z dzieckiem w placówce kila wspólnych dni. Dzięki wizytom w sali poznacie dzieci, otoczenie i opiekunki, które będą zajmować się waszym dzieckiem. To zbuduje wzajemne zaufanie i pozwoli zachować spokój w całym procesie adaptacji. Wspólne wizyty w placówce nie muszą być długie - wystarczy godzina, dwie czasami trzy. Będzie wam zwyczajnie łatwiej się rozstać, bo wspólnie oswoicie miejsce, które przestanie być dla was obce.
  • W trakcie wizyty powoli pozwalajcie, by dziecko oddalało się od was, nie chodźcie za nim po sali, nie trzymajcie za rękę, odsyłajcie do opiekunek i nauczycielek, to one teraz będą zajmować się waszym potomkiem. Bądźcie blisko i bądźcie obecni ale nie koniecznie aktywni.
  • Zostawcie dziecko samo w placówce i zobaczcie jak się z tym czujecie. To pozwoli rozpoznać emocje i nad nimi popracować. Warto wtedy zastanowić się jakie potrzeby należy zaopiekować, by poczuć spokój. Wasz spokój jest niezbędny w procesie adaptacji.
  • Wydłużajcie powoli czas pobytu dziecka w placówce i co ważne umówcie się z opiekunkami, że jeżeli dziecko będzie nadmiernie płakało to zadzwonią i poproszą was o wcześniejszy odbiór dziecka. Rzucanie dziecka na głęboką wodę czyli na 8-9 godzin pobytu w placówce może sprawić, ze dziecko nie udźwignie takiego ciężaru - dla niego to wieczność. Stopniowe wydłużanie czasu pozwala na spokojne poznanie planu dnia, przyzwyczajenie się do poszczególnych procedur i rutyny żłobkowej.
  • Zarezerwujcie sobie więcej czasu wolnego na spokojne przyprowadzanie dziecka do placówki. Pośpiech w pierwszych dniach będzie niezbyt dobrym doradcą. Spowoduje raczej spotęgowanie stresu, co dziecko natychmiast wyczuje i uzna jako zagrożenie. 
  • Pozwólcie dziecku zabrać ulubioną maskotkę, poduszkę lub swoją chustkę czy bluzkę. Dziecko będzie czuło, że ma przy sobie element domu, element mamy lub taty. To bardzo pomaga w trudnych emocjonalnie momentach.
  • Poinformujcie dziecko kiedy po nie wrócisz i trzymaj się ustaleń. Taka informacja jest dziecku bardzo potrzebna. Dzięki temu poczuje się bezpieczniej i łatwiej będzie mu wytrwać. Nie mów jednak „po pracy”, ale np. – „po podwieczorku”. I nigdy się nie spóźniaj. 
  • Budujcie pozytywny obraz żłobka/placówki. Nie straszcie dziecka opiekunkami, żłobkiem, ale też nie żałujcie dziecka, że musicie je tu zostawić. Cieszcie się razem z dzieckiem, że będzie spędzało ciekawie czas, wśród przyjaznych mu osób i przyjaznym środowisku. Zachowujcie pewność w głosie i wewnętrzny spokój.
  • Zadbajcie o siebie i swoje potrzeby i emocje. Zaopiekujcie się sobą.

Przygotujcie się na to, że dziecko będzie pewnie płakało, ale zadaniem nas dorosłych jest sprawienie, by strach i stres związany z rozstaniem był możliwe najłagodniejszy i najkrótszy. Przygotujmy się do adaptacji i sprawmy, że będzie to czas trudny ale nie traumatyczny.

Co jednak zrobić, gdy w placówce, do której posłaliście dziecko właściwej adaptacji nie ma lub są tylko jej jakieś niewielkie zalążki w postaci dnia otwartego?

Najchętniej napisałabym, że do takiej placówki nie posyła się dziecka, ale zdaje sobie sprawę, że często mamy ograniczone możliwości wyboru lub zwyczajnie ograniczone możliwości finansowe i "skazani" jesteśmy na placówkę nie do końca spełniającą nasze oczekiwania. Czy to słuszna droga - nie wiem i nie chcę absolutnie oceniać wyborów rodziców. Myślę, że raczej warto skupić się na egzekwowaniu w placówkach przestrzegania praw dziecka i rodzica i nie zgadzanie się na przemocowe traktowanie naszej rodziny.

Pamiętajcie, że macie prawo jako rodzice wejść z dzieckiem do sali, że macie prawo towarzyszyć mu w pierwszych dniach pobytu w placówce, że macie prawo pożegnać się spokojnie i bez wyrywania dziecka z rąk.

I przede wszystkim należy zachować spokój, opanowanie i pogodę ducha. Każde zdenerwowanie, frustracja i zamartwianie się nie będzie sprzyjać adaptacji. Jak barometr pogodę, tak dziecko  wyczuwa nasze emocje.

Rozmawiajcie z dzieckiem i zapewniajcie je, że mama/tata wrócą jak najszybciej się da, a najlepiej określcie dokładnie kiedy - po obiedzie, po spaniu, po podwieczorku itp. Może warto też rozważyć wcześniejszy odbiór.

Kiedy oddajecie dziecko opiekunce obróćcie je przodem do opiekunki. Unikniemy wtedy przemocowego odrywania dziecka od mamy. Pożegnajcie dziecko z czułością ale sprawnie, bez dodatkowego papa i buziaka wysyłanego z oddali. To my jesteśmy dorośli i musimy zrozumieć, że przedłużanie pożegnania nie sprzyja dziecku.

Warto też zarezerwować sobie więcej czasu rano. Może spacer przed wejściem do żłobka, chwila na placu zabaw. Czasami tak forma odprowadzania do placówki staje się atrakcyjniejsza i pomaga w rozstaniu.

Pomaga też Przytulanka przyniesiona z domu. Poproście opiekunki o umożliwienie wam przyniesienia ulubionego paluszka, książeczki czy chusteczki mamy.

I na zakończenie polecam czytajcie z dzieckiem książeczki o żłobku i przedszkolu. Ostatnio pojawiła się na rynku nowość  "Jano i Wito. Wito idzie do żłobka". Historyjki pomagają.

Proszę bądźcie przede wszystkim dla siebie łagodni, nie obwiniajcie się, zadbajcie o siebie. Spokojna mama/tata to spokojne dziecko.

I tak na zakończenie.

Owszem dziecko potrzebuje czasu, by zaakceptować żłobek/klub dziecięcy ale tylko od nas dorosłych, zarówno rodziców jak i opiekunek dziecięcych, zależy, czy będzie to dobry i spokojny czas, w dobrze zaplanowanym, przemyślanym i dostosowanym do potrzeb dziecka procesie adaptacyjnym.

Owszem dziecko odnajdzie się w nowej sytuacji ale tylko od nas dorosłych zależy czy będzie to z poszanowaniem jego praw, w zgodzie z jego potrzebami i indywidualnymi predyspozycjami. Czy może jednak odwrotnie przyzwyczai się, bo zmusimy je do rezygnacji z siebie i zaakceptowania stanu rzeczy, bo na pomoc i zrozumienie próżno mu będzie czekać.

Tylko my dorośli możemy sprawić, że rozstanie z rodzicami będzie trudnym ale przyjaznym doświadczeniem lub zwyczajnie zamieni się w traumę. Pamiętajmy o tym odprowadzając i przyjmując dziecko w placówce.

Życzę powodzenia.